czwartek, 27 sierpnia 2009

Tarta z grzybami i kozim serem

Ostatnio "cierpię" na nadmiar koziego sera - niby fajna rzecz i w ogóle, ale dużo zjeść się na raz nie da, a pół lodówki tego stoi. Robiłam marynowany, dawałam do placuszków z cukinii zamiast fety, jakoś całą rodziną powoli go utylizujemy - ale dziś doszedł kolejny "problem" - wielka micha leśnych grzybów :) Co do obiadu nie było żadnych planów, i wpadło mi do głowy... a może by tak jakąś tartę z grzybami? Spytałam wujka google co może mi polecić, no i znalazłam - tarta z grzybami i kozim serem - jak na moje potrzeby połączenie idealne, Więc nie zastanawiałam się dłużej. A oto przepis (podany przez pinos na forum gazeta.pl):

Ciasto:
200 g mąki
100 g masła
1 jajko (małe)
2-3 łyżeczki wody
szczypta (duża) soli
duża garść ziół – tymianku, bazylii, rozmarynu – drobno posiekać

Przesianą mąkę rozetrzeć z masłem i ziołami na dodać lekko ubite widelcem jajko rozmieszane z wodą, zagnieść i zrobić kulę. Schłodzić w lodówce , podzielić na dwie równe części, rozwałkować, przełożyć do natartych masłem form. Nakłuć widelcem, przykryć papierem, zasypać fasolą
dobrze dogniatając brzegi , wstawiać do nagrzanego do temp. 180 stopni piekarnika. Piec aż brzegi lekko się zarumienią, następnie wyjąć papier razem z fasolą i podpiec aż zarumieni się środek.

Nadzienie:
¾ kg grzybów (oryginalnie maślaki, ja dałam podgrzybki)
25 dag koziego białego sera
300 ml śmietany 12% (mi zabrakło, dałam jakieś 100 ml ;))
duża garść drobno posiekanych ziół
sól, pieprz
1 jajko
6-7 posiekanych pomidorów suszonych z oliwy

Grzyby usmażyć, przestudzić, wymieszać z resztą składników, doprawić. Nadzienie podzielić na dwie części, wyłożyć na podpieczone spody, Piec w 180stopniach do zrumienienia.


Było pycha :)

wtorek, 25 sierpnia 2009

Ice tea wakacyjna

Gasi pragnienie, mało kosztuje, witamin ma sporo - jednym słowem - napój idealny. A do tego jaka prosta do zrobienia. Niby składniki dostępne są przez cały rok, ale nigdy nie smakuje tak, jak na wakacjach. Chociaż w sumie na wakacjach to chyba wszystko lepiej smakuje :)
Robię z różnymi dodatkami, w zależności od tego, co akurat urosło w ogrodzie, jaka herbatka jest pod ręką... Ale podstawą i punktem wyjścia jest coś takiego:

2-3jabłka (w tej chwili papierówki)
torebka czarnej herbaty (jakiejś mocniejszej, typu dilmah czy lipton)
torebka herbaty miętowej lub świeża mięta
~2l wody
cukier/słodzik (ja ostatnio słodzę stewią - do kawy się może średnio nadaje, ale do tego typu napojów jest super)

Jabłka pokroić w ósemki (nie trzeba wyciągać gniazd... niby można ale nie należę do ludzi lubiących utrudniać sobie życie ;)), wrzucić do dzbanka z herbatkami, zalać wrzątkiem. Poczekać aż się zaparzy, schłodzić.
Voila :)

Bardzo lubię też wersję, ze zamiast mięty i jednego jabłka jest brzoskwinia - możliwości kombinacji jest tu bez liku, a dzbanek zawsze pod ręką...

wtorek, 28 lipca 2009

Imienionowo, dietetycznie z galretką ;)

Oj dawno mnie nie było - ten semestr to nie była rzeźnia... To była jakaś cholerna apokalipsa. A po sesji też trzeba było jakoś dojść do siebie, i tak oto dopiero pozbierałam się, zwarta i gotowa do dalszego działania :)

Ostatnio postanowiłam że nie ma pieczenia, ciasteczek itd itd. I ogólnie do zrzucenia jest trochę (po okołosesyjnych imprezach i całonocnych zakwaniach z czekoladą w ręce...). Tylko czym bardziej człowiek postanawia schudnąć, tym bardziej ma ochotę wrzucić coś na ząb ;) Tak czy siak, w związku z imieninami postanowiłam coś zrobić, ale takiego, żeby później nie mieć wyrzutów sumienia (a i tak w końcu skończyło się dużymi lodami w kawiarni... ale przynajmniej próbowałam ;))

A wykombinowałam tak. Moja mama często robiła sernik-galaretkowiec, który nazywała "dietetyczny" - tyle, że przy wyborze sera najważniejszym kryterium była zawartość tłuszczu (im więcej tym lepszy) - więc cała dietetyczność pozostawała teorią. No ale ja jestem jogurtomaniaczką, czasem zagęszczam jogurt aż wychodzi delikatny serek (tj jogurt grecki) - więc pomyślałam - czemu by nie taki? Jest delikatny jak tłusty ser, a jednak tego tłuszczu ma o wiele mniej. Pomyślałam też, że fajnie by pasował zapach wanilii... Zrobiłam raz, serniczek wyszedł jak ta lala - i wtedy przyszedł mi do głowy kolejny upgrade - lekka modyfikacja technologii z uwzględnianiem "efektu Dziuni". Finalny efekt okazał się być totalnie odjazdowy :)

- 600g jogurtu greckiego / serka z jogurtu
- 2 galaretki (najlepiej w różnych kolorach - w wersji dla leniwych w 1 ;))
- cukier wanilinowy
- ozdobniki - pokrojona galaretka, owoce...

Galaretki rozpuścić w 2 szkl. wody (jak robimy 2 różne kolory to po jednej na szklankę). Kiedy zacznie zastygać (tj daje się jeszcze mieszać ale jest glutowata), w jednym naczyniu poubijać chwilę mikserem serek z cukrem wanilinowym, następnie galaretkę ubić na pianę, po czym dodać do ubitego serka (ciągle ubijając). Odstawić na chwilę, przygotować naczynie (może być tortownica, mogą być pucharki...). Po paru minutach jeszcze chwilę poubijać, po czym przełożyć w miejsce przeznaczenia i schować do lodówki. Zastyga badzo szybko :) Stopniem napowietrzenia przypomina nieco jogurty piankowe, tyle, że bardziej się kupy trzyma :)

sobota, 9 maja 2009

Jajcarska zapiekanka pomidorowo serowa

Blog jest ostatnio nieco zaniedbany - no ale cóż - ciężki semestr, mnóstwo zajęć - a w wolnym czasie... Kto by siedział w kuchni, jak wokół taka aura :) Tak czy siak, wróciłam dziś z zajęć dość późno, makabrycznie zmęczona i głodna (tak, w sobotę - to boli ;)). Postanowiłam zrobić coś nietuczącego* acz pożywnego. Kiedy zajrzałam do lodówki pomysł nasunął się sam. Stwierdziłam, że to co wymyśliłam, powinno być dobre. I było - zapisuję więc dla potomnych :)

Puszka pomidorów
Kostka chudego białego sera
2 jajka
szczypiorek
sól czosnkowa
pieprz

Pomidory odsączyć z zalewy, ser pokroić w plasterki - na blaszce układać plasterki sera poprzekładane pomidorem, posolić popieprzyć, wstawić do piekarnika. Kiedy pomidory się rozpłyną, zalać wszystko rozkłóconymi jajkami, piec dalej. Jak się porządnie zetną, wyciągnąć, posypać szczypiorkiem. Smacznego!


*) całość ma nieco ponad 400kcal - przy tym to prawie samo białko :)

wtorek, 14 kwietnia 2009

Kandyzowane fiołki

Coś typowo wiosennego tym razem. Przepis prosty aczkolwiek upierdliwy niesamowicie - ręce i nogi opadają, ale afekt końcowy wynagradza wszystko. Zrobiłam 4 słoiczki i aż zacieram łapki myśląc, do czego je wykorzystam :D

Fiołki (świeżo zebrane)
Białko jaja
Cukier puder (ja używałam zwykłego zmielonego)

Fiołki opłukać i rozścielić na ściereczce żeby wyschły. Białko rozbić w misce, do drugiej miski wsypać cukier puder. Każdy kwiatek po kolei pomalować białkiem (zwykłym pędzelkiem) i obsypać pudrem (fiołka można dostać...), wysuszyć w suszarce do owoców (myślę, że piekarnik też się nada).

niedziela, 29 marca 2009

Jajośnieżki waniliowe

W dosłownym tłumaczeniu śnieżne jajka z waniliowym sosem (Snöägg med vaniljsås) - jest to dość popularny deser w Szwecji (przynajmniej z tego co zauważyłam w internetowych książkach kucharskich ;)) - oryginalny przepis można znaleźć np. tu czy tu - choć ten, który podałam nie jest konkretnie żadnym z nich (aczkolwiek wykorzystuje cechy wspólne, różnice tkwią w szczegółach) - przeczytałam kilka przepisów na różnych stronach, a że skończył mi się toner w drukarce, zrobiłam to, co zapamiętałam.


- 3 jaja
- pół kubka cukru
- 0,5l mleka
- cukier waniliowy
- pistacje do posypania

Białka ubić na pianę, dodać połowę cukru. Mleko zagotować z resztą cukru i cukrem waniliowym. Do garnka z mlekiem wkładać uformowane łyżką bezy i dusić kilka minut, następnie wyjąć, odsączyć i schłodzić. Do mleka dodać roztrzepane żółtka ciągle mieszając podgrzewać - kiedy sos zgęstnieje, zdjąć go z gazu i schłodzić. Wylać na miseczki, po czym usadowić na nim śnieżki z białek i posypać pistacjami. Bardzo smaczny, nietypowy i szybki w przygotowaniu deser, którym można zaskoczyć przyjaciół :)

niedziela, 22 marca 2009

Aloha!

W związku z wyjazdem, w zgoła mało hawajskim klimacie już myślałam, że nic nie zrobię, ale... Może nie jest ta jakiś typowo hawajski przepis, po prostu zrobiłam sobie na obiad coś w klimacie a mianowicie ryż egzotyczny :D

- pół szklanki ryżu
- puszka owoców (tutaj koktajl - ananas, kokos, papaja)
- pół łyżeczki szafranu (opcjonalnie)

Odsączyłam owoce, w zalewie (z szafranem) ugotowałam ryż (dodałam wody tyle, żeby było "akurat" ;)) - pod poduchę ;) Kiedy doszedł, dodałam owoce i voila! Egzotyczny obiad w ostatni dzień zimy :)

niedziela, 8 marca 2009

Saffranspinnar med apelsinsmöfylling

Czyli szafranowe kręciołki z nadzieniem pomarańczowo-maślanym :)

Od wczoraj chodziło za mną coś słodkiego, ale nie miałam żadnego konkretnego pomysłu. W ramach poszukiwania inspiracji połączonych z nauką języka przejrzałam sobie szwedzką stronę Arli (mają tam mnóstwo rewelacyjnych przepisów, polecam). Te paluchy wydały mi się bardzo sympatyczne - i rzeczywiście - pyszne są :D

- 50g drożdży (ja dałam 2 opakowania instant)
- 100g masła
- 0,5l mleka
- 250g Arla Köket Kesella kvarg, lätt - tutaj raczej ciężko dostać ;) ale wydało mi się możliwe do zastąpienia serkiem sernikowym
- 1 g szafranu (nie mam tak czułej wagi, i chyba jednak dałam za mało)
- 150ml cukru trzcinowego
- 0,5 łyżeczki soli
- 1,7l mąki

- 75g masła
- cukier trzcinowy (w przepisie 50ml, ja dałam mniej, bo skórka była słodka)
- skórka z 1 pomarańczy (ja starłam kandyzowaną)
- łyżka soku pomarańczowego

Stopić masło, dodać mleko, zagrzać do temperatury ok 37deg, rozpuścić w tym drożdże. Następnie dodać serek, szafran, cukier sól i mąkę. Zagnieść ciasto, zostawić do wyrośnięcia na ok 30min. Rozpłaszczyć ciasto (na ok 40x35cm - ja podzieliłam je na 2 części i rozwałkowałam na tyle, ile stolnicy starczyło ;)) Wymieszać masło ze skórką pomarańczy, cukrem i sokiem pomarańczowym, rozsmarować na cieście, i złożyć je na pół. Następnie pociąć na paski (w przepisie 30, mi wyszło więcej ale krótszych), skręcić je i zostawić na blasze na 20-30 min. Piec w 250 stopniach 8-10min (ja piekłam w niższej temperaturze, tak piekielna mnie zbyt przeraziła).

sobota, 7 marca 2009

Zapomniane

Lata cała nie jadłam chleba ze śmietaną... Kojarzy mi się z powrotami z podstawówki, kiedy nie było jeszcze gotowego obiadu... Zapaławszy nagle wielką ochotą, przyrządziłam sobie takiego kromala, z domowego razowca, polaną melasą...

A co do samego chleba... Piekę praktycznie co weekend. Tym razem nie stosowałam się sztywno do żadnego przepisu, wrzuciłam po prostu do środka co mi na myśl przyszło, trzymając się ogólnych zasad.

0k 450-500g ciasta zakwaszonego (żytniego)
ok 600g mąki pszennej (tj resztka orkiszowej, resztka pełnoziarnistej, dopełnione zwykłą białą do odpowiedniej konsystencji ;)
łyżka cukru brązowego
łyżka soli
łyżeczka sproszkowanej kolendry
pół szklanki ziaren orkiszu
pół szklanki płatków owsianych

Orkisz i płatki owsiane zalałam wrzątkiem, zostawiłam na noc. Rano wyrobiłam ciasto, zostawiłam do wyrośnięcia (ok 3h), ponownie wyrobiłam, przełożyłam do blaszek, gdzie rosło sobie jeszcze ok 2h, piekarnik nagrzałam do 200deg, piekłam ok 40min

niedziela, 1 marca 2009

топленое молоко (grzane mleko)

Wbrew pozorom nie chodzi o zwykłe ciepłe mleko - топленое молоко ogrzewa się kilka ładnych godzin w piekarniku (wtedy nazywa się Варенец), lub na małym ogniu. Mleko jest gotowe, kiedy stanie się wyraźnie gęste i przybierze beżowy kolor. Jest krówkowo mniamuśne i robi się na nim pyszny kożuch (to piszę ja, która nie cierpię kożuchów z mleka). Takie mleko można na przykład dodać do rosyjskiego czaju.
Z топленого молока można też przyrządzić кислое топленое молоко - zakwaszając je (tutaj советы) - ja akurat zrobiłam jogurt (tj dodałam jeszcze trochę zwykłego mleka, coby było więcej - a smak tego grzanego był i tak bardzo wyraźny)

сбитень (zbiteń)

Ten napój na bazie miodu był najpopularniejszym napojem w Rosji od XII do XIXw, kiedy to zastąpiła go herbata. Obecnie Rosjanie znów go popijają, jest nawet produkowany przemysłowo. Stałym składnikiem jest miód- oprócz niego dodaje się korzenne przyprawy (np. goździki, imbir, cynamon, liść laurowy...), soki owocowe i zioła (np miętę, szałwię, dziurawiec...). Ja swój zrobiłam na podstawie tego przepisu) - z miętą i sokiem z żurawin. Dorzuciłam jeszcze trochę kardamonu. Oto przepis lekko przeze mnie zmodyfikowany:

  • litr wody
  • 1/4 szkl miodu
  • kawałek cynamonu, kilka ziarenek kardamonu, 3 goździki, kawałek imbiru, kilka liści mięty
  • 100ml zagęszczonego soku żurawinowego
Wodę zagotować, dodać miód i przyprawy, gotować na małym ogniu ok pół godziny, po czym zestawić na kilka godzin. Jeśli używa się sproszkowanych przypraw, trzeba jeszcze przefiltrować - ja tylko wyjęłam to co pływało. Podawać na gorąco.


niedziela, 22 lutego 2009

Makaron czekoladowy

Chciałam przy okazji czekoladowego weekendu spróbować czegoś z zupełnie innej beczki (muffiny i ciacha czekoladowe robię bez specjalnej okazji).

- 250 g mąki
- 100 g kakao
- 25 g cukru
- szczypta cynamonu
- 4 jajka
- 1/2 łyżeczki esencji waniliowej

Przesiać mąkę z kakao, wymieszać z cukrem i cynamonem, wbić jajka, dodać zapach waniliowy i zagnieść ciasto. Zostawić na pół godziny, rozwałkować, podsuszyć, pokroić jak się uważa za stosowne, ugotować. W przepisach stoi, żeby polać miodem i posypać pistacjami, z braku tych drugich posypałam pokruszonymi herbatnikami. Jak dla mnie idealnie by pasował do nich jogurt albo śmietana - no i pewnie będzie pyszny z białym serem :D Do sprawdzenia jutro :D

niedziela, 15 lutego 2009

Muffiny kiwi

Nadeszła wiekopomna chwila, czyli premiera foremki na muffiny (wcześniej radziłam sobie przy pomocy foremek na tarteletki). Tym bardziej, że miałam stertę kiwi i zastanawiałam się co by tu zrobić (oprócz rozwiązania trywialnego, czyli po prostu dokonania odbioru w stanu surowego). Do owych dwóch czynników doszło kucharzątko żądne wrażeń. Przypomniał mi się przepis z bloga "Made Healthier" (tyle, że tam były żółte kiwi, których w życiu na oczy nie widziałam).


Przepis:

składniki suche:
1,5 szklanki mąki 2000
0,5 szklanki białej mąki
0,5 szklanki cukru
2 tsp proszku do pieczenia
1 tsp matchy (ja dałam nieco więcej)
1 tsp cukru waniliowego

składniki mokre:
2 jajka
Szklana mleka
0,25 szklanki oleju
1 tsp vanilla

2 spore, obrane i pokrojone w kostkę kiwi

Dalej dziecinnie proste ;)

Suche składniki wymieszać z suchymi, mokre z mokrymi + kiwi, połączyć wszystkie razem (tak na szybko ;)) - napełnić wyłożoną papilotkami foremkę, piec 20 min w 200 stopniach.

W tych użyłam głównie mąki pełnoziarnistej dlatego nie są całkiem zielone, na mące białej kolor byłby bardziej widoczny, ale i tak były fajnie zielone, wyrośnięte i pyszne :)

poniedziałek, 9 lutego 2009

Kardemummaskorpor bakat av hel-vete ]:->

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009 Na koniec tygodnia skandynawskiego - z pełnoziarnistą mąką, w ogniu piekielnym wypieczone - true oldschool swedish kardemummaskorpor :) Przepis stąd.

25g drożdży (ja dałam paczkę instant)
szklanka dl mleka
75 ml masła
pół łyżeczki soli
2 łyżki cukru
3/4 łyżki świeżo zmielonego kardamonu
3 szkl mąki pszennej (tutaj 2:1 pełnoziarnistej:zwykłej)
pół łyżeczki proszku do pieczenia

drożdże rozprowadzić w ciepłym mleku z cukrem. Dodać kardamon, sól i tłuszcz. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, dodać płyn, zagnieść ciasto, odstawić na pół godziny do wyrośnięcia. Po tym czasie jeszcze raz zagnieść, uformować 30 bułeczek, zostawić na 20 min do wyrośnięcia. Piec ok 8 min w 225 stopniach. Kiedy ostygną, poprzekrawać i piec jeszcze chwilę, aż się zarumienią, następnie suszyć w 75 stopniach, przewracając od czasu do czasu.

Kurcze dobre to. Śmiem nawet rzec, że pyszne :)

niedziela, 8 lutego 2009

Fika

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009Chokoladboll kiedyś nazywały się negerboll, jednak ze względów wiadomych nazwę zmieniono. Czy naszego "murzynka" spotka ten sam los?

No ale do rzeczy :) Przepis wzięty z wikibooks:

Chokoladboll

8 dl płatków owsianych (błyskawicznych)
3 dl cukru (ja wzięłam trzcinowy)
90ml kakaa
1 tbsp cukru waniliowego
150g masła
90ml zimnej kawy
wiórka kokosowe tudzież inne rzeczy do obtoczenia

Wymieszać w misce płatki owsiane, cukier, kakao i cukier waniliowy. Wymieszać wszystko z masłem (najlepiej rękami, potem i tak je ubrudzimy przy formowaniu kulek). Dodać kawę. Formować kulki φ30 i obtaczać je w wiórkach kokosowych. Przed podaniem przynajmniej godzinę chłodzić w lodówce.


Chokoladboll to tradycyjne szwedzkie słodycze podawane do kawy (Szwedzi to straszni kawopijcy - na picie kawy mają specjalną nazwę: "fika" - która oznacza nie tylko samo spożywanie tego napoju, a jego znaczenie rozciąga się od randki po przerwę w pracy). Coby tradycji stało się za dość kawa musi być. Tyle, że po duńsku.

Kawa po duńsku

1l kawy
pół kubka rumu
kawałek kory cynamonu
3 łyżki cukru (ja brałam trzcinowy)
6 goździków

Zalać kawą pozostałe składniki, trzymać na małym ogniu przez 2h (u mnie - dzbanek i podgrzewacz).

Apelsinogg

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009Kolejny prosty, szybki, pyszny i "jajcarski" przepis prosto ze Skandynawii. Z moich skromnych jak na razie obserwacji wynika, że desery z tamtych okolic się charakteryzują się tym, że często są szybkie tudzież robione z banalnych składników, a efekt okazuje się zaskakujący. Tak jest i tym razem - oto przepis na wyczajony na pewnej szwedzkiej stronie apelsinogg :)

1 jajko
2 pomarańcze
łyżeczka miodu
cynamon

Jajko ubić na kogel-mogel, w miksować sok wyciśnięty z pomarańczy i miód, posypać cynamonem. Nadspodziewanie dobry :)


sobota, 7 lutego 2009

Trollkrem

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009Trollkrem to tradycyjny deser sylwestrowy w Norwegii. Dzisiejsze zdjęcie jest tragiczne, wiem o tym (nie było warunków żeby zrobić lepsze) za to deser jest tak pyszny, że nie mam wyrzutów sumienia - a i zdjęcie lepsze pewnie też się niedługo znajdzie, bo powtarzać zamierzam :)

A przepis brzmi tak:

- 2 białka
- 2 kubki świeżych czerwonych borówek lub pół kubka dżemu
- cukier

Ubić pianę z białek, dodać owoce i cukier.

sobota, 31 stycznia 2009

Szwedzka zupa owocowa

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009Pewien falstart tygodnia skandynawskiego, ale cóż począć, jak lubi się tę kuchnię :) Zrobiłam ostatnio z przepisu z recipezaar. Można ją jeść zarówno na ciepło, jak i na zimno (wolę na zimno, na ciepło jakoś takie słodkie rzeczy mi nie wchodzą). Ale do rzeczy :)

Przepis:

- półtora kubka suszonych śliwek
- sok winogronowy
- kubek rodzynek
- 2/3 kubka cukru (dałam sporo mniej)
- 1 cytryna
- 1/4 łyżeczki cynamonu
- 1/4 łyżeczki soli
- pół kubka tapioki

Zagotować śliwki w wodzie (takiej ilości, żeby tylko je przykrywała), jeśli mają pestki, usunąć. Dolać soku winogronowego tyle, żeby razem z wodą wyszedł litr. Wrzucić pozostałe składniki i zagotować, na końcu dodać tapiokę i gotować aż będzie przezroczysta. Smacznego!

środa, 21 stycznia 2009

Grapefruit na ciepło z cynamonowym sosem

Z widelcem po EurpieKuchnia skandynawska to jest to, co tygrysy lubią najbardziej :) Z jednej strony mnóstwo ryb, z drugiej korzenne przyprawy :) Jak oni to robią, świetna kuchnia, najlepsza muzyka, ciekawa kultura i historia... Ok język mają taki że można się zapluć - ale to też nawet ciekawe jest (uczę się Szwedzkiego od niedawna :))
Wobec powyższych, nawet mimo zbliżającej się sesji i totalnego braku czasu (stąd moja dłuższa nieobecność na blogu...), nie mogłam przegapić trwającej obecnie zabawy "Z widelcem po Europie" Ireny i Andrzeja (do tego zbliżającego się tygodnia skandynawskiego).

Szperając nieco po stronach kulinarnych, znalazłam ciekawy sposób na podanie grapefruita - jako, że miałam dziś wolny poranek, zrobiłam go na śniadanie. Zagości u mnie na stałe :)

Przepis:

2 czerwone grapefruity
3 łyżeczki brązowego cukru

sos:
2dl śmietanki do kawy
4 żółtka
0.5dl cukru
cynamon

Wymieszać składniki w rondlu, zagotować aż zgęstnieje, ostudzić. Połówki grapefruitów posypać cukrem i piec w 200 stopniach ok 10minut. Podawać na gorąco, z zimnym sosem cynamonowym.