piątek, 8 sierpnia 2008

Przekleństwo wiosny 2004 czyli cebulaki :)

Oj tej wiosny przeklinałam tego, co je wymyślił... I nie mogłąm zrozumieć, jak to może ludziom smakować (w bufecie były takie gumiaste, z prawie surową cebulą, fuj!) - ale ostatniomi czasy zaczęły za mną chodzić (tak czasem mam z rzeczami, których nie lubię - to samo było z bawarką - chociaż to było przelotne - napiłam się, zrobiło mi się lepiej, ale dalej nie przepadam) - no i upiekłam - o od tej pory koniec :) Szczególnie jak są takie cieplutkie, chrupiące... Mogłąbym zjaeść każdą ilość. Ten przepis jest super na śniadanie - krótko rosną, a w czasie rośnięcia akurat się cebula zdąży usmażyć.

paczka drożdży instant
0.75 szklanki ciepłego mleka
łyżeczka cukru
szklanka mąki zwykłej
szklanka mąki razowej
szczypta soli
2 łyżki oleju
jajko
łyżeczka suszonego oregano

4-5 cebul
pół szklanki wody

Wymieszać drożdże z mlekiem i cukrem, odstawić. Przesiać mąkę, wymieszać z solą i oregano, dodać olej, jajko i drożdże z mlekiem, wyrobić. Uformować kulki, położyć na blasze z pergaminem, przykryć i odstawić do wyrośnięcia. W tym czasie pokroić cebulę, podsmażyć - kiedy będzie się złoćić, dolać wodę i doprawić (czym kto lubi - ja np pieprzem, solą i przyprawą do grilla) poddusić, wygotować wodę. W plackach zrobić dołki spodem szklanki, nałożyć w nie cebulę, piec ok 20 min w 220 stopniach (tj w moim kowbojskim piekarniku... gdzie indziej pewnie trochę dłużej)

Brak komentarzy: