wtorek, 28 lipca 2009

Imienionowo, dietetycznie z galretką ;)

Oj dawno mnie nie było - ten semestr to nie była rzeźnia... To była jakaś cholerna apokalipsa. A po sesji też trzeba było jakoś dojść do siebie, i tak oto dopiero pozbierałam się, zwarta i gotowa do dalszego działania :)

Ostatnio postanowiłam że nie ma pieczenia, ciasteczek itd itd. I ogólnie do zrzucenia jest trochę (po okołosesyjnych imprezach i całonocnych zakwaniach z czekoladą w ręce...). Tylko czym bardziej człowiek postanawia schudnąć, tym bardziej ma ochotę wrzucić coś na ząb ;) Tak czy siak, w związku z imieninami postanowiłam coś zrobić, ale takiego, żeby później nie mieć wyrzutów sumienia (a i tak w końcu skończyło się dużymi lodami w kawiarni... ale przynajmniej próbowałam ;))

A wykombinowałam tak. Moja mama często robiła sernik-galaretkowiec, który nazywała "dietetyczny" - tyle, że przy wyborze sera najważniejszym kryterium była zawartość tłuszczu (im więcej tym lepszy) - więc cała dietetyczność pozostawała teorią. No ale ja jestem jogurtomaniaczką, czasem zagęszczam jogurt aż wychodzi delikatny serek (tj jogurt grecki) - więc pomyślałam - czemu by nie taki? Jest delikatny jak tłusty ser, a jednak tego tłuszczu ma o wiele mniej. Pomyślałam też, że fajnie by pasował zapach wanilii... Zrobiłam raz, serniczek wyszedł jak ta lala - i wtedy przyszedł mi do głowy kolejny upgrade - lekka modyfikacja technologii z uwzględnianiem "efektu Dziuni". Finalny efekt okazał się być totalnie odjazdowy :)

- 600g jogurtu greckiego / serka z jogurtu
- 2 galaretki (najlepiej w różnych kolorach - w wersji dla leniwych w 1 ;))
- cukier wanilinowy
- ozdobniki - pokrojona galaretka, owoce...

Galaretki rozpuścić w 2 szkl. wody (jak robimy 2 różne kolory to po jednej na szklankę). Kiedy zacznie zastygać (tj daje się jeszcze mieszać ale jest glutowata), w jednym naczyniu poubijać chwilę mikserem serek z cukrem wanilinowym, następnie galaretkę ubić na pianę, po czym dodać do ubitego serka (ciągle ubijając). Odstawić na chwilę, przygotować naczynie (może być tortownica, mogą być pucharki...). Po paru minutach jeszcze chwilę poubijać, po czym przełożyć w miejsce przeznaczenia i schować do lodówki. Zastyga badzo szybko :) Stopniem napowietrzenia przypomina nieco jogurty piankowe, tyle, że bardziej się kupy trzyma :)

1 komentarz:

jabłecznik pisze...

doskonały przepis, a tak mi brakowało czegoś nowego na urodzinki syna