czwartek, 27 sierpnia 2009

Tarta z grzybami i kozim serem

Ostatnio "cierpię" na nadmiar koziego sera - niby fajna rzecz i w ogóle, ale dużo zjeść się na raz nie da, a pół lodówki tego stoi. Robiłam marynowany, dawałam do placuszków z cukinii zamiast fety, jakoś całą rodziną powoli go utylizujemy - ale dziś doszedł kolejny "problem" - wielka micha leśnych grzybów :) Co do obiadu nie było żadnych planów, i wpadło mi do głowy... a może by tak jakąś tartę z grzybami? Spytałam wujka google co może mi polecić, no i znalazłam - tarta z grzybami i kozim serem - jak na moje potrzeby połączenie idealne, Więc nie zastanawiałam się dłużej. A oto przepis (podany przez pinos na forum gazeta.pl):

Ciasto:
200 g mąki
100 g masła
1 jajko (małe)
2-3 łyżeczki wody
szczypta (duża) soli
duża garść ziół – tymianku, bazylii, rozmarynu – drobno posiekać

Przesianą mąkę rozetrzeć z masłem i ziołami na dodać lekko ubite widelcem jajko rozmieszane z wodą, zagnieść i zrobić kulę. Schłodzić w lodówce , podzielić na dwie równe części, rozwałkować, przełożyć do natartych masłem form. Nakłuć widelcem, przykryć papierem, zasypać fasolą
dobrze dogniatając brzegi , wstawiać do nagrzanego do temp. 180 stopni piekarnika. Piec aż brzegi lekko się zarumienią, następnie wyjąć papier razem z fasolą i podpiec aż zarumieni się środek.

Nadzienie:
¾ kg grzybów (oryginalnie maślaki, ja dałam podgrzybki)
25 dag koziego białego sera
300 ml śmietany 12% (mi zabrakło, dałam jakieś 100 ml ;))
duża garść drobno posiekanych ziół
sól, pieprz
1 jajko
6-7 posiekanych pomidorów suszonych z oliwy

Grzyby usmażyć, przestudzić, wymieszać z resztą składników, doprawić. Nadzienie podzielić na dwie części, wyłożyć na podpieczone spody, Piec w 180stopniach do zrumienienia.


Było pycha :)

wtorek, 25 sierpnia 2009

Ice tea wakacyjna

Gasi pragnienie, mało kosztuje, witamin ma sporo - jednym słowem - napój idealny. A do tego jaka prosta do zrobienia. Niby składniki dostępne są przez cały rok, ale nigdy nie smakuje tak, jak na wakacjach. Chociaż w sumie na wakacjach to chyba wszystko lepiej smakuje :)
Robię z różnymi dodatkami, w zależności od tego, co akurat urosło w ogrodzie, jaka herbatka jest pod ręką... Ale podstawą i punktem wyjścia jest coś takiego:

2-3jabłka (w tej chwili papierówki)
torebka czarnej herbaty (jakiejś mocniejszej, typu dilmah czy lipton)
torebka herbaty miętowej lub świeża mięta
~2l wody
cukier/słodzik (ja ostatnio słodzę stewią - do kawy się może średnio nadaje, ale do tego typu napojów jest super)

Jabłka pokroić w ósemki (nie trzeba wyciągać gniazd... niby można ale nie należę do ludzi lubiących utrudniać sobie życie ;)), wrzucić do dzbanka z herbatkami, zalać wrzątkiem. Poczekać aż się zaparzy, schłodzić.
Voila :)

Bardzo lubię też wersję, ze zamiast mięty i jednego jabłka jest brzoskwinia - możliwości kombinacji jest tu bez liku, a dzbanek zawsze pod ręką...